Ehhh... ten wpis będzie wyżaleniem się okrutnym. Wydaje się Wam że praca DJ na wesela (od razu pochwalę się czym się zajmuję) jest mega przyjemna i dostarczająca samych przyjemnych wrażeń? No cóż... źle nie jest:) Oczywiście są tematy mało ciekawe ale w gruncie rzeczy jeśli człowiek ma predyspozycje do tego rodzaju zawodu, to raczej powinien być zadowolony.
Dzisiaj jednak skoncentruje się na tematach mniej przyjemnych. Skłoniła mnie do tego akcja z dzisiejszego wesela na którym jeden z gości na oczepinach miał za zadanie przynieść kobiecy but, a następnie usiąść.
Krzeseł było 4, zawodników 5 więc nie trzeba być wybitnym matematykiem aby spostrzec że ktoś odpadnie. Szkoda tylko że but jednej z Pań wylądował na moim koledze po tym jak jeden z zawodników nie zdążył usiąść i postanowił pozbyć się tej warstwy odzienia.
Takich akcji na weselach jest sporo więc postanowiłem przytoczyć coś. Ostatnia nasza przygoda. Przychodzimy odpowiednio wcześno do lokalu aby się przygotować i zaczepia nas właściciel, że młoda para ustaliła z nimi tort i mamy go nie prowadzić plus dodatkowo prośba do nas aby nie przedłużać sztucznie imprezy. Ok nie ma problemu.. ale po jakimś czasie ów problem pojawia się - okazuje się że młoda para z lokalem nic nie ustalała odnośnie tortu. My staramy się zawsze zrobić mały show z wjazdu. Przygaszamy światła, muzyka na sporą ilość decybeli, do tego komentarz z humorem i całkiem dobrze to wygląda.
W tym konkretnym przypadku po tym jak młodzi zostali poinformowani o tym że chcemy jednak poprowadzić swoją wersję a nie tą "lokalową" postanowili myśl wcielić w czyn i już po kilku chwilach kelnerka wkraczała na salę z trójpoziomowym tortem na którym lśniły racę.
Trach, hops, bęc...najwyższa półka wylądowała na ziemi:) Sala oczywiście pieje z zachwytu i ogólnie pozytywna atmosfera. Koszmar dopiero się zaczyna.
Po całym zajściu właściciel lokalu przychodzi nas opierniczać za to że... poprowadziliśmy tort. A bo to agresywna muzyka zdenerwowała kelnerkę, a bo to jest inaczej niż właściciel zaplanował.
Oczywiście nie jest to koszmar z ulicy sezamowej, ale sytuacja się powtarza. Tym razem w trakcie oczepin właściciel wparował na salę i nas opiernicza za to że ludzie biegają po sali i mogę mu zniszczyć drzwi (zabawa w której prowadzący mówi co uczestnicy mają dostarczyć aby utrzymać się w zabawie). To że mógł mieć zastrzeżenia co do zabawy to jeszcze jestem w stanie zrozumieć... ale to że przeszkadzał gościom w oczepinach to już lekka przesada. Zabawa prowadzona w dziesiątkach lokali i jakoś nikt nie robił problemów z tym że się ludzie bawią.
Posłuchajcie finału. Godzina 4.00 przychodzą do nas młodzi i proszą o przedłużenie imprezę o godzinę jako że na sali jeszcze znaczna ilość gości i szkoda by było już kończyć. Oczywiście nie ma problemu. Tzn jest.... nasz ulubiony właściciel przychodzi do nas i nas qrw-je za to że gramy dłużej bo on przecież będzie musiał kelnerom i obsłudze więcej zapłacić jeśli będą siedzieć dłużej. Bo to przecież nasza wina że wesele jest udane (tu akurat może i fakt:) ). Mówi że nas obciąży kosztami:)
Kochani uważajcie i dopytajcie się zawsze o osoby które będą na waszym weselu.